"November 9" Colleen Hoover
wyd. Otwarte
rok: 2016
str. 336
Ocena: 5,5/6
Czasem przeznaczenie czeka na nas w bardzo dziwnych miejscach. Nietypowych.
A czasem niesamowitych. Dworzec. Ulica. Centrum handlowe. Restauracja. Toaleta.
Wszędzie.
Fallon O'Neil, to osiemnastoletnia była aktorka, która od dwóch lat
boryka się z koszmarnym wspomnieniem. Widzi je codziennie w lustrze. Dotyka go
przy każdym prysznicu. Przeżywa w każdym śnie. W tej właśnie chwili siedzi w
restauracyjnej loży, przed ojcem, który odpowiada za ten koszmar i wysłuchuje
imperatyw. Ostatni czas nie był dla niej łatwy. Dziewczyna nie potrafi się
pogodzić z tym, co stało się w trakcie pożaru. Ojciec o niej zapomniał,
zostawił ją w domu który płonął i doprowadzić do tego, jak w dniu dzisiejszym
wygląda. Że nie ma już szans robić tego, o czym zawsze marzyła. Nikt już jej
nie zatrudni jako aktorkę. Zaraz po wypadku wytwórnia zerwała z nią kontrakt,
nikt nawet nie wziął pod uwagę, że mogłaby pracować dalej. Dlatego postanowiła
wyjechać z Los Angeles do Nowego Jorku. Tego ojciec nie potrafi zrozumieć już
zupełnie. Bo, co ją tam czeka? Według niego – nic dobrego. Według niej – nic
gorszego niż w rodzinnym mieście nie może jej spotkać. Kiedy jest już u kresu
sił, kiedy myśli, że nie da rady więcej na siebie przyjąć – pojawia się on.
Zupełnie jej obcy chłopak z loży obok. Dosiada się do nich, a w zasadzie do
niej, przytula, cmoka i prosi, by go nie wydała. I by improwizowała. I zaczyna
udawać… zakochanego w niej po uszy chłopaka. Wyjaśnia jej ojcu jak wspaniałą ma
córkę, i jaką szansą jest dla niej wyjazd i próba swoich sił na Brodwayu. To
niemal niemożliwe. To jakby historia z książki – niewiarygodna, wręcz śmieszna.
Ale w tej chwili Fallon nie jest do śmiechu. W sumie niezupełnie wie co robić.
Czy ten Ben oszalał? Czemu się do nich dosiadł? Czemu tak wytrwale ją broni?
Tak po prostu? Bezinteresownie? A może jednak, robi to z dobroci serca? Gdy
tylko dziewczyna zaczyna w to wierzyć, wchodzi całą sobą w tę farsę. Dzięki
temu wychodzi obronną ręką z rozmowy z ojcem. I zyskuje… chłopaka na kilka
godzin. Bo Ben postanawia jej towarzyszyć do końca dnia, kiedy to dziewczyna
wsiądzie na pokład samolotu i odleci na zawsze. A może, nie na zawsze? Może
tylko na rok? A za rok, w tym samym dniu, w tym samym lokalu, o tej samej porze
– spotkają się ponownie i będą dalej pisać swą historię? By się przekonać, jak będzie
w rzeczywistości, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść mistrzyni
young adult – Colleen Hoover, zatytułowaną November 9.
Nie będę ukrywać, ta książka pochłonęła mnie całkowicie. Wciągnęła od
pierwszych stron i sprawiła, że nie tylko zaczęłam wierzyć w historie jak z
powieści, ale i sama zechciałam taką przeżyć. Fallon i Ben stali się dla mnie
bardzo realnymi bohaterami, pełnymi wad, wątpliwości, tajemnic, ale i swoistych
zalet, obok których nie dało się przejść obojętnie. Przynajmniej ja nie mogłam.
Pokochałam ich oboje, choć tak naprawdę, jak się poniewczasie okazało, niewiele
siebie przed nami odkryli. Za to, gdy w końcu zaczęli ujawniać prawdziwe ja, trudno
było uwierzyć, że to naprawdę wciąż te osoby, które było nam wcześniej dane
poznać. A jednak. Nie zawsze to, co widzimy na pierwszy rzut oka, jest tym, co
powinno być najważniejsze. Czasem prawdziwe intencje ukryte są pod grubym
płaszczem. Tylko jego brutalne zdarcie może ujawnić prawdę, a ta,
niejednokrotnie, jest niezmiernie bolesna. Ale może być również boleśnie
piękna. Jaka będzie u Bena i Fallon? Musicie dowiedzieć się sami. Mi nie
pozostaje nic innego, jak was gorąco zachęcić do lektury November 9. Naprawdę
warto.
Sil
Za książkę dziękuję księgarni Matras