17 czerwca 2019

Złe dobrego początku ("Save us" Mona Kasten)

PREMIERA 19.06.2019


Save us - Mona Kasten
Jaguar 2019

Czy na was Word też działa tak deprymująco? Masakra.

Kilka godzin temu skończyłam czytać Save us, a co za tym idzie zakończyłam najnowszą trylogię Maxton Hall autorstwa Mony Kasten. Jak było? O tym na pewno musicie przekonać się sami. Mogę jednak podzielić się z wami moimi spostrzeżeniami.

Mona Kasten ma niezwykłą zdolność wciągania czytelnika w opowiadaną przez siebie historię. Mnie ta seria poniekąd uratowała (co do bohaterów nie będę się wypowiadała). W ostatnich miesiącach moje czytanie ograniczało się do analizy etykiet na jedzeniu dla bobasów. Przeczytanie więcej niż strony przy małym zajmującym dziecku i pracy graniczyło z cudem. Do tego niemal wszystko po co sięgałam nie pochłaniało mnie na tyle, by poświęcić np. czas przeznaczany na sen lekturze. Aż nastało Save me i zapomniałam, że sen jest jednak niezbędny do życia. Książka pochłonęła mnie do tego stopnia, że po jej odłożeniu na półkę nie mogłam o niej zapomnieć. Wciąż wracałam myślami do bohaterów i zastanawiałam się, jak potoczą się ich losy. Małym niedopowiedzeniem będzie powiedzieć, że wyczekiwałam publikacji Save you. Wręcz liczyłam dni. Kiedy w końcu dane było mi sięgnąć po drugą część trylogii utonęłam w niej ponownie. Choć muszę szczerze przyznać, że nie zachwyciła mnie ona już tak, jak wstęp do tej historii. Nie mówię, że powieść była zła, ale już nie tak genialna jak poprzednia. Mimo to na koniec zostawiła mnie z takim samym niedosytem jak Save me. I zaś przyszły miesiące oczekiwania. Gdy okazało się, że ostatnia część pojawi się, gdy będę na urlopie byłam wniebowzięta. W końcu mogłam poświęcić nie tylko sen na czytanie. Jak było? Czy było warto? O tym nieco poniżej.

Na koniec Save you Mona zostawiła nas z kolejną zagwozdką, którą przez większą część Save us bohaterowie rozplątują. Bo przecież życie nie może się tak potoczyć, a plany nie mogą zostać tak niecnie zniweczone. Koniec końców wszystko udaje się doprowadzić do jako takiego ładu i składu. Wówczas ponownie na bohaterów sypie się grad problemów. Jednak – kto jak nie oni?! I choć wydaje się, że niektóre problemy nie zostaną już rozwiązane, a tajemnice rozwikłane, ostatecznie okazuje się, że poznajemy wszystkie skrywane sekrety i niecne postępki złych ludzi. Autorka daje nam nawet na deser smakowity epilog, który dopina klamrą całą opowieść.

Jakie ogóle wrażenia? Niestety wydaje mi się, że Mona Kasten z kolejnymi częściami serii nieco straciła na świeżości. Najlepsza zdecydowanie była część pierwsza cyklu, najgorsza (choć nie zła oczywiście) ostatnia. Save us choć czyta się dobrze, nie jest tak wciągające i poruszające jak Save me. Część pierwsza była nieoczywista, pełna zakrętów życia i niepewnego jutra. W kolejnych odsłonach otrzymujemy co prawa wiele nowych tajemnic, ale już nie tak spektakularnych jak to było na początku. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że cała seria jest po prostu dobra i warto ją przeczytać bez względu na aurę na zewnątrz. Z czystym sumieniem – polecam.

1 komentarz:

  1. Nie lubię serii, zazwyczaj tylko jedna z części całości jest naprawdę dobra - niekoniecznie pierwsza. Podobno Remigiusz to wyjątek :D

    OdpowiedzUsuń