PREMIERA 19.06.2019
Save us - Mona Kasten
Jaguar 2019
Jaguar 2019
Czy na was Word też działa tak
deprymująco? Masakra.
Kilka godzin temu skończyłam
czytać Save us, a co za tym idzie zakończyłam najnowszą trylogię Maxton Hall
autorstwa Mony Kasten. Jak było? O tym na pewno musicie przekonać się sami.
Mogę jednak podzielić się z wami moimi spostrzeżeniami.
Mona Kasten ma niezwykłą zdolność
wciągania czytelnika w opowiadaną przez siebie historię. Mnie ta seria poniekąd
uratowała (co do bohaterów nie będę się wypowiadała). W ostatnich miesiącach
moje czytanie ograniczało się do analizy etykiet na jedzeniu dla bobasów.
Przeczytanie więcej niż strony przy małym zajmującym dziecku i pracy graniczyło
z cudem. Do tego niemal wszystko po co sięgałam nie pochłaniało mnie na tyle,
by poświęcić np. czas przeznaczany na sen lekturze. Aż nastało Save me i zapomniałam,
że sen jest jednak niezbędny do życia. Książka pochłonęła mnie do tego stopnia,
że po jej odłożeniu na półkę nie mogłam o niej zapomnieć. Wciąż wracałam
myślami do bohaterów i zastanawiałam się, jak potoczą się ich losy. Małym niedopowiedzeniem
będzie powiedzieć, że wyczekiwałam publikacji Save you. Wręcz liczyłam dni.
Kiedy w końcu dane było mi sięgnąć po drugą część trylogii utonęłam w niej ponownie.
Choć muszę szczerze przyznać, że nie zachwyciła mnie ona już tak, jak wstęp do
tej historii. Nie mówię, że powieść była zła, ale już nie tak genialna jak
poprzednia. Mimo to na koniec zostawiła mnie z takim samym niedosytem jak Save
me. I zaś przyszły miesiące oczekiwania. Gdy okazało się, że ostatnia część pojawi
się, gdy będę na urlopie byłam wniebowzięta. W końcu mogłam poświęcić nie tylko
sen na czytanie. Jak było? Czy było warto? O tym nieco poniżej.
Na koniec Save you Mona zostawiła
nas z kolejną zagwozdką, którą przez większą część Save us bohaterowie
rozplątują. Bo przecież życie nie może się tak potoczyć, a plany nie mogą
zostać tak niecnie zniweczone. Koniec końców wszystko udaje się doprowadzić do
jako takiego ładu i składu. Wówczas ponownie na bohaterów sypie się grad problemów.
Jednak – kto jak nie oni?! I choć wydaje się, że niektóre problemy nie zostaną już
rozwiązane, a tajemnice rozwikłane, ostatecznie okazuje się, że poznajemy wszystkie
skrywane sekrety i niecne postępki złych ludzi. Autorka daje nam nawet na deser
smakowity epilog, który dopina klamrą całą opowieść.
Jakie ogóle wrażenia? Niestety
wydaje mi się, że Mona Kasten z kolejnymi częściami serii nieco straciła na
świeżości. Najlepsza zdecydowanie była część pierwsza cyklu, najgorsza (choć
nie zła oczywiście) ostatnia. Save us choć czyta się dobrze, nie jest tak
wciągające i poruszające jak Save me. Część pierwsza była nieoczywista, pełna zakrętów
życia i niepewnego jutra. W kolejnych odsłonach otrzymujemy co prawa wiele nowych
tajemnic, ale już nie tak spektakularnych jak to było na początku. Nie zmienia
to jednak postaci rzeczy, że cała seria jest po prostu dobra i warto ją przeczytać
bez względu na aurę na zewnątrz. Z czystym sumieniem – polecam.
Nie lubię serii, zazwyczaj tylko jedna z części całości jest naprawdę dobra - niekoniecznie pierwsza. Podobno Remigiusz to wyjątek :D
OdpowiedzUsuń