14 marca 2014

Jak mus to mus („Biuro tajnych spraw. Kulisy Centralnego Biura Śledczego” Sylwester Latkowski, Piotr Pytlakowski)

Dziś do poczytania recenzja autorstwa Artura :) Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu - gdy czytałam ją po raz pierwszy - płakałam ze śmiechu. Wychodzę w niej na jakąś maniaczkę :)

„Biuro tajnych spraw. Kulisy Centralnego Biura Śledczego” Sylwester Latkowski, Piotr Pytlakowski
wyd. Czarna Owca
rok: 2012
str. 440
Ocena: 4/6


Do lektury tej książki nakłoniła mnie moja lepsza połowa. Obiecała, że będzie ciekawie, fajnie i na pewno dowiem się wielu fajnych rzeczy. W końcu tytuł Biuro Tajnych Spraw to pewnie coś tajnego będzie. Tylko popatrz kto to napisał. Sylwester Latkowski i Piotr Pytlakowski to wszechstronni ludzie, podejmujący trudne tematy codziennego życia. To dziennikarze śledczy pełną gębą, więc na 100% będzie to dobra książka. Ludzi nie znałem, nawet o nich nie słyszałem, zresztą jak o większości autorów. W ogóle z ludzi kultury to kojarzę jedynie Ibisza i niejaką Łoniewską. Zresztą popatrz jaka fajna okładka – małżonka kontynuuje. Pan w kasku, w goglach i z karabinem. Już nie chciałem przerywać jej monologu, jej akcji marketingowej, że na okładce osoba, zapewne policjant wyposażony jest w hełm taktyczny, a nie kask, oraz w ręku dzierży pistolet maszynowy, a nie karabin. Nie myślcie sobie, że jestem jakimś ekspertem od uzbrojenia, po prostu trochę gram w CoD i tym podobne. Ona kontynuowała dalej, no popatrz ona, znaczy się książka, nawet nie jest gruba. Przekartkowała szybko i mym oczom ukazały się pożółkłe kartki wypełnione po brzegi tekstem. No popatrz jednane 420 stron i na pewno są tak lubiane przez ciebie obrazki. W to ostatnie raczyłem powątpiewać. No i w końcu wyciągnęła ostatni argument – zatrzepotała rzęsami z miną kotka ze Shreka. Już wiedziałem, że tę batalię przegrałem i z nieskrywaną radością będę musiał czytał omawianą właśnie książkę.

Z uśmiechem otwieram lekturę, mijam z utęsknieniem okładkę, bo wiem, że to ostatnia ilustracja jaką ujrzę w ramach tej pozycji. No i co on ma za broń? Hm, może to MP5? Dobra, nie ważne, małżonka patrzy na mnie i widzi, że nie czytam. Mijają kolejne strony, już zdążyłem zapomnieć o okładce, bo książka okazuje się być wciągająca. Tak szybko tylko wprowadzę w temat, o czym jest to grube i pożółkłe tomiszcze. Otóż jest o powstawaniu i formowaniu CBŚ. O brutalnej walce policjantów z aferami - dużymi i małymi, z gangami, a przede wszystkim opowiada o konfliktach wewnątrz formacji mundurowej, jaką jest Policja. Natłok obowiązków i odpowiedzialność w połączeniu z konkurencją i wyścigiem szczurów sprawia, że nawet śmietanka policyjna w końcu ląduje na dnie, zapominana przez wszystkich. Właśnie o tym jest ta książka. Na kolejnych stronach dowiemy się jak rozbito największe gangi w Polsce, jak świat polityki miesza się ze światem przestępczym. Tu nie ma domysłów, tu dostajemy fakty w czystej postaci z pierwszej ręki, od ludzi którzy uczestniczyli w omawianych wydarzeniach. Nie tylko tych „dobrych”, ale także tych złych, którzy przeszli na dobrą stronę, oraz tych dobrych, ale napiętnowanych przez media. Przeczytamy o działaniach operacyjnych policji, w tym CBŚ, oraz o wszechobecnym alkoholu i pieniądzach. Biuro tajnych spraw uchyli rąbka tajemnicy o „slangu” policji, dowiemy się co to są Pezety, kto to jest operator i jak robi się kontrolowane zakupy. Autorzy zdecydowali się na bardzo dziwną oprawę. Ciężko mi wyjaśnić na czym polega ten chaos, to trzeba zobaczyć i przeczytać. Co jakiś czas czytamy te same rzeczy widziane oczami innych ludzi. Po prostu się w tym gubiłem i do końca lektury nie mogłem znaleźć klucza logicznego jakim Latkowski i Pytlakowski się kierowali. No, ale może to moje braki intelektualne dają o sobie znać.

Biorąc tę książkę do ręki nie spodziewajcie się wartkiej akcji i super sensacyjnej powieści, trzymającej w napięciu do ostatniej literki, tworzącej atmosferę, którą można ciąć nożem - to nie Lingas-Łoniewska. To literatura faktu, o bardzo aktualnym i interesującym temacie służb mundurowych i bardzo widowiskowej formacji CBŚ. Laicy dowiedzą się wielu ciekawych rzeczy, natomiast fachowcy po zakończeniu lektury na pewno powiedzą: przecież te wszystkie informacje są dostępne w mediach i interesujące są tylko wspominki policjantów. Jestem, znaczy byłem w pierwszej grupie, jednak teraz już jestem w tej drugiej. Nie wiem, czy ta recenzja kogokolwiek przekona lub zniechęci do tej książki. Jeśli macie siły i moc, albo zrozumiecie logiczny klucz autorów, to polecam z całej mocy i z całej siły, na pewno się nie zawiedziecie. Jeśli natomiast czytanie literatury faktu to dla was kara, to omijajcie tę książkę, no chyba, że interesuje wasz tytułowa formacja. 

Artur Borowski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz