Konkursowo 10 dobiegło końca. Szczęśliwie udało mi się je rozwiązać, wytypować zwycięzców i rozesłać informację do Wydawców :) Teraz przyszedł czas na prezentację nagrodzonych prac. Będę starała się je przedstawiać w miarę systematycznie, w ciągu kilku następnych dni. Oczywiście nie wszystkie osoby nagrodzone nadesłały pracę. Ale... jest co pokazywać.
Na pierwszy rzut idzie zwycięska praca Aliny, która rozłożyła mnie na łopatki. Liczę, że i Wam się spodoba :) Wielkie dzięki Alinie za jej nadesłanie i za poprawienie mi nastroju (na mnie wybitnie pozytywnie wpływają takie teksty, sama nie wiem czemu :P). No i... jakoś tak nadajemy z Aliną na tych samych falach :) Zapraszam do lektury :)
Idąc po górach,
można było bez problemu dotrzeć do domu, w którym Sylwia miała własny pokój. I choć nie dziwiło to
nikogo – cóż tam własny pokój, wiele osób taki miało – to dla niej miało
szczególne znaczenie. W mieście tego nie doświadczała, mieszkała z bratem –
który był równie jasnowłosy co i ona, dlatego mówiono na nich „blondyn i blondyna” – w kawalerce,
gdzie nie było miejsca na prywatność. Punktem
wyjścia okazał się testament nieznanej im babci, która zapisała Sylwii mały
domek otoczony aleją bzów. To był
dla niej znak, że zakręty losu skierowały ją wreszcie na
właściwą ścieżkę. Odzyskała utracony raj,
tonący w zapachu kwiatów.
- Mam dla ciebie novae
res! – krzyknęła z radością.
- Cieszę się twoim
szczęściem – odpowiedział brat na wieść o spadku, choć nic w jego postawie
na to nie wskazywało. Ten gruby
mężczyzna patrzył na nią jak jaguar
na polowaniu. – Ale to w sensie nowina czy rewolucja, bo wydaje mi się, że obie
na raz.
Ich trzy czarne koty
spojrzały jednocześnie na rodzeństwo i nastroszyły futro. Wiedziały, że stanie
się coś złego, choć jeszcze nie do końca potrafiły wyjaśnić, co to będzie.
Rozmawiali jeszcze chwilę, ale Blondyn szósty już raz próbował delikatnie perswadować Sylwii, że powinna
wyprowadzić się z ich mieszkania wraz z kotami i zostawić go samego. Prowadzili
dialog – on - z duszą przy papierosie, Sylwia – z busolą w sercu – próbowała skierować myśli na najlepszą drogę
prowadzącą do odpowiedniej decyzji. Znajdowali się pod dwiema kosami, które mogły jednocześnie przeciąć wszystkie ich pozytywne
relacje, których wcale nie było tak wiele. Jednak piętno prawdy odciskało się na nich niczym rozżarzonym żelazem –
Blondyna nikt nie kochał, Blondynę za to wszyscy. Mężczyźni kochają zołzy, ale zołzów nie kochają kobiety. A on był
zołzem i to w tym negatywnym znaczeniu. Ludzie nazywali go Panem Potworem z powodu brzydoty fizycznej i duchowej. Niektórzy
przypuszczali, że z ciemnością jej –
Sylwii – do twarzy, dlatego
mieszkała z mrocznym bratem, ale wiedzieli, że to nieprawda. Była ona na wskroś
dobra. Niczym replika jej
nieskażonej złem matki. Synowi jednak udzieliły się geny ojca.
Twarz brata przybrała rysy Potwora. Przestraszona Sylwia –
mimo swojej cichej wiary w anioły –
zaczęła się cofać dla ratowania życia
do drzwi. Blondyn zmierzał ku niej z nożem, który przed chwilą leżał jeszcze na
stole. Blondyna krzyknęła, a sąsiad, który był policjantem, od razu zapukał do
drzwi, które otworzyły się z hukiem. Ujrzał w nich przerażoną kobietę i mężczyznę
z nożem. Od razu go aresztował.
- Nie jestem seryjnym
mordercą! – krzyczał bez sensu brat Sylwii.
Blondyn dostał dwadzieścia lat za usiłowanie morderstwa, a
Sylwia została matką wszystkich lalek z
porcelany, które odziedziczyli po ich matce, a które warte były majątek. Przez
to stała się bogata.
Nie musiała pracować, więc bawiła się prozami, aż w efekcie napisała książkę o sobie i jej kotach, które
również znalazły się w sytuacji zagrożenia życia: „Ocaleni. Życie, które znaliśmy”.
- Koniec gry – powiedziała
zadowolona, wyjęła z szuflady nóż i poszła do oficynki, żeby wreszcie kogoś zabić i urozmaicić akcję swojej
najnowszej książki. Traumatyczne wydarzenie okazało się pożeraczem snów o dobrej przyszłości – pozostały tylko koszmary
przyszłych ofiar blondyny.
Alina
Bardzo mi się podoba ta praca. Świetny pomysł
OdpowiedzUsuń:))))))))))))))
OdpowiedzUsuńech ale długie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst! :)) Gratuluję.
OdpowiedzUsuńSzacun za wykorzystanie (chyba) wszystkich tytułów i nazw, choć moim skromnym zdaniem odbija się to na tekście. Może mniejsze naszpikowanie nie wywołałoby zamierzonego wrażenia, ale wyglądałoby naturalniej, przez co i odbiór byłby przyjemniejszy. Niemniej jednak i forma ciekawa, i jest humorystycznie. Dlatego gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńRico, wcale nie długie. Mogłoby być i dłuższe, z chęcią bym przeczytała. :)
Nie wykorzystałam wszystkich, bo byłoby jeszcze gorzej ;). Niemniej zgadzam się z Twoimi zarzutami. Może następnym razem Sil każe napisać opowiadanie kryminalne, gdzie nie będzie trzeba wsadzać tytułów, to może wtedy wyjdzie mi lepiej ^^.
UsuńSil, słyszysz? Już wiesz, jakie ma być następne Konkursowo? :D.
hehe dobre, dobre. Muszę zapamiętać. A już się zastanawiam z jakiej okazji zorganizować kolejną mega imprezę blogową :)
UsuńChciałam zaproponować Dzień Seryjnego Mordercy, ale okazało się, że takiego nie ma. Na 100000 wejść? To już niedługo!
UsuńNo nie wiem czy to niedługo. Przy średnio miesięcznych wejściach sięgających ok 7 - 8 tyś to wychodzi jakieś prawie pół roku... chce ci się tyle czekać? Bo mi nie :P
UsuńTo nie zarzuty, raczej luźna uwaga, refleksja po lekturze. Jednym przeszkadza długość, innym coś innego, ale fakt: to były reguły gry. Sil napisała minimum, ale im więcej, tym lepiej, więc za kreatywność naprawdę należy się najwyższe miejsce.
UsuńJa "kryminalistką" nie jestem, ale mały kryminał mogłabym popełnić, więc myśl, Sil, myśl! :) Może na szóstkową odsłonę? 66666! Fajnie brzmi.
Ooo z tymi 66666 super pomysł. Muszę .. aaa, muszę zacząć planować chyba bo to by wyszło gdzieś za miesiąc. Zobaczymy czy się uda coś załatwić :D
UsuńCo do tekstów to Julio były takie, w których faktycznie użyto wszystkich możliwych zwrotów. Tekst Aliny po prostu mi się podobał. Szczególnie zakończenie :D
Szóstki są super! A już chciałam proponować, że będę wchodzić tu sto razy dziennie :D.
UsuńAaaa, to nie wchodzisz? Jak możesz? A ja myślałam, że to Ty robisz mi takie miłe dla oka statystki :)
UsuńRico (alias mój mąż) czepia się zawsze wszystkiego. Nie ma co na niego zwracać uwagi :P
OdpowiedzUsuńPraca świetna! ;D
OdpowiedzUsuń