30 listopada 2011

Cenne swaty („Za milion dolarów” Susan Mallery)


„Za milion dolarów” Susan Mallery
wyd. Mira
rok: 2011
str. 448
Ocena: 4/6



Jak już wielokrotnie powtarzałam, staram się omijać romanse szerokim łukiem. Jakoś tak zwykle bywa, że trafiam na płytkie historie, które zapomina się szybciej niż czyta. Jednak czytając zapowiedź powieści Za milion dolarów coś mnie tknęło i postanowiłam, że spróbuję. Cóż, raz kozie śmierć. Zresztą, od czasu do czasu można pozwolić sobie na chwilę wytchnienia od ciągłych morderstw, pościgów i potworów. I choć za oknem szaro i ponuro, sięgnęłam po książkę Susan Mallery. I, wbrew oczekiwaniom, przeczytałam całkiem interesującą opowieść, a w zasadzie trzy opowieści traktujące o trzech siostrach, których przebiegła cioteczna babka postanowiła nieco namieszać w ich życiorysach. Ale o tym szerzej poniżej.

Po latach nieutrzymywania kontaktów w życiu Julie, Willow, Mariny i ich matki pojawia się dawno niewidziana postać, mianowicie macocha tej ostatniej, którą w skrócie i bez zbędnego gmatwania nazwać można cioteczną babką dziewcząt. Widząc ich nienajlepszą sytuację materialną i chcąc wetknąć nos w ich sprawy proponuje im dość intratny, choć niezbyt uczciwy, interes. Jeśli którejś z nich uda się poślubić Todda Astona III, to każda z nich, włącznie z matką, otrzyma po jednym milionie dolarów. Kwota niebagatelna, ale czy warta świeczki? Bo przecież, jeśli babka aż tyle chce zapłacić za związanie się z nim, to chyba musi z nim być coś nie tak, prawda? Dziewczyny po naradzie dochodzą do wniosku, że chcą przekonać się, o co w tym wszystkim chodzi. W związku z tym grają w „papier, kamień, nożyce” i w ten sposób ustalają kolejność umawiania się z nieznanym im, dalekim krewnym, Toddem.

Na pierwszy rzut idzie najstarsza z sióstr, Julie, która już na początku spotkania musi zmienić zdanie o Todzie Astonie II. Bo mężczyzna ani nie jest brzydki, ani stary, ani nudny i głupi. Wręcz przeciwnie. Milioner okazuje się ponadprzeciętnie przystojny i inteligentny. Nikogo więc nie powinno dziwić miłosne zakończenie ich pierwszej randki. I tak w sumie mogłaby się skończyć ta opowieść, jednak… okazuje się, że mężczyzna, z którym Julie spędziła noc, wcale nie jest tym, z którym miała się spotkać. Na jaw wychodzi intryga naszego milionera, który wysłał na spotkanie swojego kuzyna Ryana, wychodząc z założenia, że kobieta umówiła się z nim tylko i wyłącznie ze względu na pieniądze. Czy można się było bardziej pomylić? Raczej nie. I tak mogłaby się skończyć ta historia, ale… No właśnie, by się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po książkę Susan Mallery.

W dalszej części książki, a w zasadzie w pozostałych dwóch opowiadaniach, autorka opisała historię Willow i Mariny. By nie zdradzać za wiele powiem tylko, że… dużo się działo. Autorka w znakomity sposób poprowadziła ich wątki, nie zapominając o nawiązywaniu do historii Julie, co więcej, rozwijając ją. Czy dziewczyny znajdą upragnione szczęście? Czy coś zmieni się w ich życiu? Co przyniosą dalsze części tej mini sagi? Kogo spotkają na swoich ścieżkach? Jak pod koniec będzie wyglądała sytuacja materialna trzech kobiet i ich matki? Jakie stosunki będą je wiązać z babką? Tego oraz wielu, wielu innych rzeczy dowiecie się podczas lektury książki Za milion dolarów autorstwa Susan Mallery.

Osobiście powiedzieć mogę, że książka była lekka, przyjemna i zabawna. Czytało się ją dobrze i bardzo szybko. Strony przelatywały przez palce niemal w ekspresowym tempie. Autorka zastosowała strukturę przyczynowo-skutkową, dzięki czemu każde kolejne zdarzenie wypływało z poprzedniego. Choć całość jest zdecydowanie bajkowa i oderwana od rzeczywistości, to nie przeszkadza to w odbiorze lektury. Główni bohaterowie zostają z czytelnikiem na dłużej i aż chce się przeczytać na ich temat coś więcej. Lektura zdecydowanie kobieca, idealna na chłodny wieczór przy kubku parującej gorącej czekolady.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Mira

2 komentarze:

  1. Piszesz, że to niezły romans, ale mimo wszystko - uprzedzenie do gatunku pozostaje. Rozejrzę się... kiedyś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No coś mi mówiła ta okładka... Chętnie bym ją przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń