Bezlitosna siła. Kastor – Agnieszka Lingas-Łoniewska
Burda Książki 2019
Czujesz to wszechogarniające
uczucie? Tę siłę, popychającą cię do zaciskania pięści i wysuwania kolejnych
uderzeń? Ta moc, którą masz w pięściach, to ona tobą włada. Nic nie jest w
stanie cię powstrzymać. Bo nic nie czujesz. Ani bólu. Ani lęku. Tylko przeogromną
żądzę pchającą cię do przodu. Potrzebę wyrządzania ran, zadawania bólu, rozlewu
krwi i śmierci. O tak, to o to chodzi. O krew i śmierć. Niech świat spłonie, a
ludzie, ludzie niech zginą. Bo zło jest tutaj, zapanowało na ziemi. W piekle
nie ma już nic strasznego, bo wszystkie diabły są tu.
Kastor nie narodził się jak każdy
inny człowiek. Nie przyszedł na świat w bólach porodowych swojej matki, nie
wydarł się z jej wnętrza oznajmiając głośno swoje przybycie. O nie. Kastor a i
owszem, rodził się bólach, ale zupełnie innych. W bólach swego drugiego ja,
które od wieku lat kilku, aż do pełnoletności poddawane było swoistym torturom.
Tresura, bo inaczej tego nazwać się nie da, trwała latami i z każdym rokiem
jedynie przybierała na sile. Nie było opcji, by z istnych męczarni, ciągłych
treningów i poniżania psychicznego wyszło coś dobrego. I nie wyszło. Powstało
za to ogromne smoczysko, ziejące mrożącym krew w żyłach ogniem, które siało
spustoszenie wszędzie tam, gdzie się pojawiło. I ten smok rósłby w siłę, nabierałby
coraz więcej dystansu do otoczenia i rujnowałby wszystko to, co wokół piękne i
wyjątkowe, gdyby pewnego dnia na swej drodze nie spotkał jej. Anity.
Pokiereszowanej przez życie. Umęczonej. Uciekającej. Pragnącej nowego i
równocześnie tkwiącej dalej w starym. Tylko ona jedna, nikt inny, mogła stawić
czoła smokowi. Tylko, czy odważy się wyjść z własnej skorupki?
Powieści Agnieszki
Lingas-Łoniewskiej są chyba jedynymi (a na pewno jednymi z nielicznych)
książkami polskiego autora, po które sięgam bez mrugnięcia okiem. Niestety,
należę do tych osób, które rodzimych pisarzy wystrzegają się jak złego szelągu.
Nic na to nie poradzę, większość po prostu nie spełnia moich wymagań. Nieliczni
dają radę, ale… jakoś trudno mi się przekonać, by sięgać po te powieści w
ciemno i zawodzić się w dziewięciu na dziesięć przypadków. Z Łoniewską jest
jednak inaczej. Tu wiem, że nigdy się nie zawiodę. Jasne, czasem tematyka
niezupełnie trafia w moje oczekiwania. Czasem spod jej pióra wyjdzie coś
spokojniejszego, gdy ja mam akurat ochotę na mocną dramę. Czasem zasadzi nam
ową dramą, a ja akurat nie jestem w stanie takiej przetrawić. Ale zawsze to są
dobre powieści. Oczywiście, mam na swojej liście kilka jej nieprzeczytanych
powieści (pochodzących z okresu mojej ciąży i okresu macierzyńskiego, gdy nie
czytałam nic zupełnie), ale planuję to niedopatrzenie pilnie nadrobić (o wyższa
instancjo, rządząca moim wolnym czasem, daj mi tę możliwość). W te wakacje
udało mi się sięgnąć po jej najnowszą powieść, która powstawała właśnie gdy na
świecie pojawiła się moja córeczka. W sumie cieszę się, że nie było mi dane jej
wówczas przeczytać. To chyba nie był odpowiedni moment na taką tematykę. Ale
teraz? Gdy trwa upalne lato a noce są tak krótkie? W moim grafiku bez problemu
znalazło się miejsce dla Kastora. I powiem wam jedno, gdyby powieść miała
jeszcze drugie tyle stron, też bym ten czas wygospodarowała. Bo choć to mocna
lektura, pełna pasji, pożądania, scen miłości, ale i pełna bólu i rozlewu krwi,
to jednak jest to powieść znakomita. Napisana lekkim piórem. Wciągająca od
pierwszej postawionej przez autorkę litery, nie opuszczająca człowieka nawet,
gdy dane mu będzie zobaczyć już ostatnią kropkę. Kompletna. Znakomita.
Porywająca i pouczająca. Pełna kontrastów, miłości pięknej i przerażającej, patologii
i idylli, biedy i bogactwa. Wiele światów ściera się na łamach tej powieści. I
wiele się jeszcze zetrze, bo Kastor to dopiero pierwsza część kwadrylogii. I
powiem wam – ja już drżę na myśl o pozostałych częściach. Drżę z przerażenia. I
z podniecenia. Zapraszam do lektury. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć!!!