"Friendzone" Sandra Nowaczyk
wyd. Feeria Young
rok: 2017
str. 408
Ocena: 4,5/6
Czy sformułowaniu "polska Estelle Maskame" może się oprzeć ktokolwiek,
kto przeczytał DIMLY? Nie wydaje mi się. DIMLY cieszy się niesłabnąco wielką
popularnością. Sama wspominam tę serię z wielką atencją i nostalgią. Uwielbiam
ją i zdecydowanie należy ona do jednej z moich najukochańszych serii
książkowych. Dlatego gdy przeczytałam porównanie nowej, nieznanej polskiej
autorki do Maskame, nie mogłam się oprzeć. Musiałam sięgnąć po Friendzone i
przekonać się na własnej skórze, czy faktycznie jest co porównywać.
Tatum zna Griffina od niepamiętnych czasów. On zawsze był i ona zawsze
była. Najlepsi przyjaciele, powierzający sobie wszystkie sekrety, nadający na
tych samych falach. Tylko jakoś ich życiowi partnerzy niezupełnie rozumieją ich
zażyłość. Tak więc ani Griffin nie specjalnie przyznaje się Pam do tego, że raz
w tygodniu Tate u niego nocuje w związku z wieczorkami filmowymi, ani Tatum nic
o tym nie mówi Noah. Ot, takie małe niedomówienie. Poza tym wszystko jest jasne
i klarowne. Oboje na co dzień spotykają się z wybrankami swoich serc, chodzą do
szkoły, uczą się, spotykają z przyjaciółmi. Normalne życie nastolatków – które
pozostaje niezmącone aż do chwili, gdy oboje wybierają się na doroczny miejski
bal maskowy. Griffin jest na nim dość samotny, ponieważ Pam gra w trakcie
imprezy na skrzypcach. Tate w zasadzie nie powinno tam być, w końcu Noah
zapomniał o balu i upił się z kolegami, wystawiając dziewczynę do wiatru. Kiedy
trafiają na siebie na parkiecie z powodu masek nie mają pojęcia, kim jest ich
partner. Wiedzą za to, że przyciąga ich do siebie jakaś nieziemska siła. Iskry
między nimi wręcz przeskakują. Nie mogą się opanować, uciekają z Sali,
wybiegają na zewnątrz, całują się, zakochują się w sobie. Zaczyna się pokaz fajerwerków,
w trakcie którego należy ściągnąć maski i nagle… wszystko traci sens, bo on
jest nim, a ona sobą. Bo są najlepszymi przyjaciółmi. Bo znają się od zawsze.
Bo oboje kogoś mają. A do tego wiele lat temu Griffin wymógł na Tatum
przysięgę, że nigdy się w sobie nie zakochają, bo miłość wszystko psuje… Czy da
się wrócić do tego, co było wcześniej? Czy Griffin i Tatum zapomną o
wydarzeniach z balu maskowego? Czy będą w stanie nadal być najlepszymi
przyjaciółmi z wszystkimi konsekwencjami tej przyjaźni? By się tego dowiedzieć,
koniecznie należy sięgnąć po debiutancką powieść Sandry Nowaczyk zatytułowaną
Friendzone.
To by było na tyle, jeśli chodzi o samą fabułę powieści. Przyznam, że
pomysł był jeśli nie rewelacyjny, to na pewno bardzo dobry. Nie będę ukrywać,
że właśnie tego typu powieści najbardziej lubię. Oczywiście jeśli realizacja
tematu jest równie dobra, jak sam temat. W Friendzone nie wszystko było takim,
jakbym to widziała. Autorka dużą rolę przyłożyła do szczegółów. Miejscami tych
szczegółów było aż za dużo. A jak wiadomo, im więcej szczegółów, tym mniej
wiarygodna wydaje się historia. Tak więc pomimo tego, że całość mi się bardzo
podobała, to jednak bardzo często miałam wrażenie, że historia jest
zdecydowanie nierealna. A szkoda, gdyby nie to, to w zasadzie naprawdę nie
byłoby się do czego przyczepić.
Friendzone czyta się bardzo płynnie i dość szybko. Akcja wciąga i nie
sprawia, że czytelnik nie tylko nie ma ochoty odłożyć książki na bok, ale
przede wszystkim chce dowiedzieć się, jak cała opowieść się skończy. A gdy w
końcu dowiadujemy się, jaki finał ma ta historia… Cóż… jesteśmy bardziej, lub
mniej zadowoleni, w zależności od tego, co widzieliśmy we własnej wyobraźni. Na
pewno jednak warto osobiście się przekonać, co przyjdzie przejść Griffinowi i
Tatum, by ostatecznie dowiedzieć się, jakie są ich prawdziwe uczucia. Zachęcam
do przeczytania.
Sil