26 grudnia 2012

…Zgrzeszyłam… („Klub Mefista” Tess Gerritsen)


wyd. Albatros
seria: Rizzoli i Isles
rok: 2007
str. 366
czas trwania: 12:40:26
Ocena: 5/6


Czy nie macie czasem tak, że gdy włączacie edytor tekstowy wszystkie słowa odpływają z Waszej głowy? W jednej chwili wiecie, co chcecie przekazać innym, a gdy tylko nieubłagany kursor zaczyna mrugać, zacina się jakaś klapka w mózgu i nie pozwala przelać myśli na papier… Mam tu oczywiście na myśli wirtualny, elektroniczny papier. Jeśli to się Wam czasem zdarza, to wiedzcie, że nie jesteście na świecie sami. Mam identycznie. Dziwne jest to, że tak samo nie przeraża mnie pisanie na zwykłym papierze. W tym wypadku wystarczy sięgnąć po długopis i od razu strony się zapełniają. Takiej relacji z przeczytanej pozycji nikt by jednak ode mnie nie przyjął, bo jak? A, niestety, przepisywanie myśli do edytora idzie mi zwykle równie źle, co bezpośrednie w nim pisanie. I tak oto czytanie książki zajmuje mi zwykle 1/10 czasu poświęconego temu, byście się mogli dowiedzieć o czym ona była. W takim wypadku, gdy kursor mruga zbyt długo, zaczynam pisać cokolwiek. Uwalniam myśli, odprężam umysł, rozluźniam palce i… już. Zaczynam przelewać opinię o powieści i po chwili recenzja jest gotowa.

Klub Mefista to kolejna, szósta z rzędu powieść Tess Gerritsen opowiadająca o losach Jane Rizzoli i Maury Isles. Jeśli ktoś jeszcze tego nie wie, jest to seria o przebojowej pani detektyw (Jane) i nieugiętej lekarce sądowej (Maurze). Obie panie to przyjaciółki, które nie boją się mówić prosto w twarz tego, o czym myślą. A czasami ich opinia jest dość… niewybredna. Kiedy więc Maura ulega swoim pragnieniom i zaczyna potajemnie spotykać się z pewnym mężczyzną, Jane wprost wyraża swoją opinię. Jednak związek doktor Isles jest jedynie tłem dla historii kryminalnej, w którą wplątują się obie kobiety. Bo tak oto, w Wigilię Bożego Narodzenia, tuż po północy obie kobiety zostają wezwane do pracy. Na miejscu okazuje się, że doszło do brutalnego morderstwa. Znalezione na miejscu ślady wskazują, że za sprawą stoją wyznawcy szatana. Porąbane ciało, tajemniczy okrąg na ziemi i dziwne znaki na ścianach, to oczywiście nie wszystko. Nic nie wskazuje jednak na to, że lada chwila odnalezione zostanie kolejne ciało, albo… że to szczątki znalezione w Wigilię w rzeczywistości nie należały do jednej osoby. Najwyraźniej problem na jaki natrafiły kobiety, ma swoje korzenie o wiele głębiej, niżby się tego ktokolwiek spodziewał. By się dowiedzieć gdzie, koniecznie należy sięgnąć po papierową bądź werbalną wersję powieści Tess Gerritsen, zatytułowaną Klub Mefista.

Przyznam, że po lekturze ostatniej powieści tej autorki (spoza serii), o której pisałam kilka tygodni wcześniej, miałam mieszane uczucia. Wiedziałam, że chciałabym poznać dalsze losy Jane i Maury, ale bałam się, że Gerritsen obniży loty i to już nie będzie to samo co wcześniej. Przed świętami postanowiłam jednak zaryzykować, zamówiłam kilka audiobooków, które wysłuchałam w trakcie gotowania. Jak się można domyśleć, ponownie się zakochałam. Oczywiście w twórczości autorki, a nie w niej samej J. Historia przedstawiona przez Tess w Klubie Mefista jest niesamowita. Powieść wciąga już od pierwszych zdań wypowiedzianych nieziemskim głosem Mariana Opani. Jego sposób wypowiadania przypadł mi o wiele bardziej do gustu niż głos Marii Maj, która czytała Autopsję. Aktor intonował odpowiednio każde przedstawione wydarzenie i każdemu bohaterowi przypisywał inne dźwięki. Dzięki temu w pewnym momencie zaczęłam odnosić wrażenie, że powieść czyta kilka, o ile nie kilkanaście osób (każdego bohatera kto inny). To było naprawdę niesamowite. W pewnym momencie do kuchni przyszedł mój mąż, by z sprawdzić z jaką prędkością słucham. Bo, niestety, nie jestem w stanie wysłuchać żadnej czytanej książki w standardowym tempie. Najzwyczajniej w świecie mnie usypiają. Klub Mefista czytałam 70% szybciej niż została nagrana i, wyjątkowo, wcale nie odczuwało się przyspieszenia. Stąd też wizyta w kuchni małżonka – był w stanie wsłuchać się w audiobooka z salonu i myślał, że pierwszy raz nic nie przyspieszyłam. Zdecydowanie więc wysłucham każdą kolejną pozycję, do której głosu użyczył Marian Opania.

Powieść, jak wspomniałam już wcześniej, jest bardzo intrygująca i wciągająca. Akcja goni akcję i z każdą przeczytaną stroną lub wysłuchaną minutą chce się więcej. Nie da się od niej oderwać, należy więc jej słuchać (czytać), tak długo aż się nie skończy. A i zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące. Wciąż mnie przechodzą ciarki, gdy myślę o niektórych fragmentach Klubu Mefista i wprost nie mogę się doczekać lektury lub audycji, w trakcie której poznam kolejne (bądź wcześniejsze, jeszcze nie przeczytane powieści) autorstwa Tess Gerristen.  Zdecydowanie warto zapoznać się z serią Rizzoli i Isles, w tym i z Klubem Mefista. Polecam.

Za audiobooka dziękuję Audeo
 Baza recenzji Syndykatu ZwB

4 komentarze:

  1. Czytałam tę pozycję, ale w wersji papierowej i również mi się podobała. Oj Tess pisze świetne książki

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zaczęłam przygodę z Gerritsen właśnie od "Klubu Mefista" i również byłam zadowolona.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna zachęta dla mnie by nareszcie zapoznać się z twórczością tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń