8 kwietnia 2016

Zawsze tam gdzie ty ("Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley)

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley
wyd. Harper Collins
rok: 2016
str. 352
Ocena: 3,5/6


Zaraz na wstępie przyznam się, że z niecierpliwością czekałam na tę powieść. Co prawda nim się na nią zdecydowałam przeczytałam kilka negatywnych opinii, ale opis książki tak mnie zafascynował, że miałam naprawdę duży problem by uwierzyć, że ta książka może być zła. Że wykonanie mogło nie wyjść. Gdy powieść do mnie dotarła niezwłocznie po nią sięgnęłam. Odłożyłam równocześnie na półkę inną książkę, w której również pokładałam wielkie nadzieje, a która odrobinę mnie rozczarowała. Za każdym razem, gdy coś w powieści okazuje się być nie tak, jak powinno, to mam ochotę zapłakać. Czasem rzucam książkę w kąt. Czasem czytam bez większej chęci. Kiedy indziej żywię nadzieję, że od następnego rozdziału będzie lepiej. I czasem jest. A czasem, choć zdarza się to niezmiernie rzadko rozczarowanie jedynie się pogłębia. Nie mogę ukrywać, że powieść Kirsty Moseley po prostu mnie rozczarowała. Taki potencjał, tak banalnie i nieodwracalnie utracony. Dziwi mnie, że żaden redaktor nie zwrócił autorce uwagi, że całość wypada dość płytko i tekst należy poprawić. Myślę, że naprawdę to nie wymagałoby wielu zabiegów, a mogłoby mieć rewelacyjny wpływ na całą historię.

Amber vel. Aniołek ma 16 lat i od ośmiu lat, dzień w dzień, sypia ze swoim sąsiadem, najlepszym przyjacielem jej brata i największym ciachem w szkole Liamem Jamesem. Oczywiście nie sypia w sensie cielesnym, broń Boże. Między nimi nic z tych rzeczy nie ma. Nawet nie są przyjaciółmi. Są tylko dwójką znajomych ludzi, którzy swego czasu pomogli sobie zasnąć i jakoś przywykli do tego stanu rzeczy. Codziennie około 23 Liam wkrada się przez okno, wślizguje do łóżka i zasypia przy Amber. Tylko on nazywa ją Aniołkiem, czego dziewczyna kompletnie nie rozumie. Wścieka się, gdy on to robi. W zasadzie wychodzi z założenia, że Liam ma rozdwojenie jaźni. Jest ten nocny Liam, który tuli ją gdy ma koszmary. I dzienny Liam, który zawsze jej dokucza i którego dziewczyna nie cierpi. Jak to możliwe, że chłopak prezentuje tak różne oblicza? A może ma on jeszcze jedną twarz, którą skrzętnie ukrywa przed Amber? By się przekonać, gdzie tkwi prawda, niewątpliwie należy przeczytać najnowszą powieść Kirsty Moseley zatytułowaną Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno.

Przez cały czas trwania lektury zastanawiałam się, ile lat może mieć autorka. Słaby ze mnie researcher, nie dowiedziałam się tego. Ze zdjęcia i opisu wywnioskowałam jednak, że na pewno nie jest nastolatką. A miejscami właśnie o to ją posądzałam. Myślałam sobie jest pewnie młodziutka, ma problem z ubraniem uczuć w słowa, może niezupełnie rozumie pewne zachowania. Kiedy indziej przekonywałam samą siebie, że takie było założenie. Tak właśnie autorka chciała napisać. Tak chciała zaprezentować nam główną bohaterkę i wydarzenia, które mają miejsce w jej życiu. Amber jest w końcu 16latką, więc nie wszystkie jej przemyślenia muszą być głębokie. Ale gdy do głosu doszedł główny bohater i on również okazał się płytki zwątpiłam we własną teorię. Tu na pewno nie chodziło o charakter bohatera po prostu książka została tak a nie inaczej napisana. I tyle. Właśnie to luźne podejście do tematu, brak refleksji nad uczuciami bohaterów i ich osobistymi tragediami, oraz totalne odrealnienie wielu zaprezentowanych wydarzeń, sprawiło, że mam o tej książce bardziej złą, niż dobrą opinię. Dawno mi się to nie przytrafiło i aż przykro jest mi pisać tę recenzję. Ten miniony tydzień traktuję w zasadzie jak stracony. Teraz nie wiem, czy wracać do wcześniej przerwanej lektury, czy spróbować czegoś nowego. A może w ogóle dać sobie spokój na jakiś czas z czytaniem? Bo to może jednak moje fatalne nastawienie wpływa na odbiór powieści, a nie to, jak są napisane i czego dotyczą. Sama nie wiem. Jeśli źle oceniam tę książkę, jeśli uważacie, że było w niej coś, czego ja nie zauważyłam proszę, napiszcie mi o tym. Na pewno spróbuję zrewidować moje poglądy. Do tej pory bardziej odradzam, niż polecam wam lekturę tej powieści.

Sil



1 komentarz:

  1. Patrzyłam łaskawszym okiem na ten tytuł, ale kolejne recenzje sprawiły, że zawiesiłam decyzję o lekturze... Chyba tylko totalne zachwyty byłyby w stanie zmienić moje zdanie, jednak na razie dominują chłodne oceny.

    OdpowiedzUsuń