wyd. Novae Res
rok: 2015
stron.
320
Ocena: 4/6
Wsiąść na konia i odjechać w kierunku zachodzącego słońca, w kierunku
nieznanego i niezbadanego świata. Kto z nas nie chciałby spełnić marzeń o
podróżowaniu i odkrywaniu świata na dzikim i nieokiełznanym rumaku, z którym łączy
nas jedynie siodło i lejce? Piękne i romantyczne, ale w czasach, gdy autostrady
przecinają niemal każdy skrawek lądu, a o strzemionach dawno większość z nas
zapomniała, jest to marzenie nie do zrealizowania. Czy aby na pewno? Autor
przekonuje nas, że nie do końca. Z tym, że prychający i grzywiasty rumak
zastąpiony został przez motocykl. I to, jak się okazuje, nie musi to być
najnowszy cud techniki.
Książka jest fantastycznym opisem motocyklowych wypraw po Bałkanach,
choć pisanym - jakby to delikatnie ująć, językiem codziennym, a można by się
nawet pokusić o określenie go mianem języka ulicznego. Autor dzieli swoje życie
między trzy pasje: motocykle, podróże i Bałkany, a w zasadzie to żyje, by je łączyć. Na kartach książki
"Bałkany zebrane z asfaltu" autor stara się przekonać czytelnika, że jazda
motocyklem jest najwspanialsza na świecie. Wszystkie doznania są milion razy
bardziej intensywne, niż w jakimś tam aucie. Mimo, iż czuć z tych słów
pozytywną energię, to ja jakoś dalej wolę pozostać przy swoim dość awaryjnym,
acz wygodnym samochodzie. W dodatku pasażer nie musi się do mnie cały czas
tulić – no, ale co kto lubi.
Książka nie jest jednak o wyższości dwukołowych pojazdów mechanicznych
nad samochodami. Jest to pozycja podróżnicza z elementami fascynacji
motocyklami. Michał Mazurek nie tylko opisuje wrażenia z bałkańskich arterii i
przygotowań do drogi, ale również przedstawia nam to, co widział i jak to
widział. Nie unika przy tym dosadnego języka i bardzo zabawnych porównań i nawiązań
do życia codziennego. Niejednokrotnie zdarzają mu się więc wybiegi w lata
minione, do dzieciństwa do młodości. Gdy robiłem sobie chwilę przerwy od
pochłaniania kolejnych stron, to zamykałem oczy i na chwile przenosiłem się na
pachnąc kwiatami i spalinami ulice między innymi Węgier, Rumuni i dalej. Wydawca,
a więc Novae Res, postarało się bardzo. Książka obfituje w zdjęcia i nie są to
jakieś zdjęcia od wielkich fotografów. To zwykłe zdjęcia, takie jakie
przeciętny Kowalski sobie robi na wakacjach. Jest tam zdjęcie jedzonej zupy,
widoki i elementy architektury, ale przede wszystkim są zdjęcia motocykli oraz
innych pojazdów.
Jeśli lubicie dwa kółka napędzane silnikiem spalinowym, to nie
powinniście unikać "Bałkanów zebranych z asfaltu". Jeśli lubicie
podróżować, to powinniście zajrzeć do tej książki. Jeśli natomiast fascynują
Was Bałkany, to jest to pozycja obowiązkowa. Ludzie z pasją, jaką ma Michał
Mazurek, muszą się dobrze czytać, a o tej pasji niech świadczy cytat:
"Byłem we
wszystkich krajach. Czasem ścigałem się z ich powstawaniem.
Myślałem, że byłem już
wszędzie, kiedy dołożyli Kosowo.
Trudno, pojechałem
znowu.1)"
Artur
Borowski
1) str. 75